Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw spadło w marcu o 0,9 proc. w ujęciu rocznym - zgodnie z konsensusem rynkowym i naszą prognozą- po spadku o 0,8 proc. w poprzednim miesiącu – mówi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku. W ujęciu absolutnym spadek zatrudnienia wyniósł 9 tys. osób (pomiędzy lutym a marcem jest więc nieco lepiej niż w 2009 roku). Głębszy niż sezonowy spadek zatrudnienia należy wiązać przede wszystkim ze wciąż słabą koniunkturą (ostatnie badania NBP pokazują, że wprawdzie strategią dominującą wśród przedsiębiorstw nie są już zwolnienia w obliczu dalszego spowolnienia gospodarczego, to jednak prognozy zatrudnienia pozostają pesymistyczne) oraz warunkami pogodowymi, które w marcu wyjątkowo nie dopisały, a może być to czynnik bardzo istotny. - Podsumowując, lawiny zwolnień nie ma, jednak sytuacja na rynku pracy uparcie nie poprawia się co tylko wspiera prognozy niskiego popytu oparte na dyscyplinie płacowej przedsiębiorstw oraz konieczności cyklicznej odbudowy stopy oszczędności – mówi główny ekonomista BRE Banku. Płace wzrosły jedynie o 1,6 proc., zgodnie z naszą prognozą (1,8 proc.) i wyraźnie poniżej konsensusu (2,8 proc. wg ankiety Parkietu). Jak zwykle, do czasu publikacji Biuletynu Statystycznego trudno ocenić, co przyczyniło się do tak znaczącego obniżenia dynamiki płac. – Naszym zdaniem, jest to łączny efekt słabych wyników przetwórstwa i budownictwa, a także możliwego braku premii w sektorze telekomunikacyjnym – tłumaczy Marcin Mazurek, starszy analityk BRE Banku. Przesuwanie premii w górnictwie i energetyce (wysoka dynamika płac w tych sektorach w poprzednim miesiącu) też zapewne kontrybuowało tutaj negatywnie. Pozostająca od dłuższego czasu w okolicach 2,0 proc. dynamika płac nominalnych jest najbardziej jaskrawym dowodem na brak istotnej presji płacowej w gospodarce. Jest również potwierdzeniem sygnałów płynących z badań koniunktury – dzisiejszy raport NBP nt. koniunktury w I kwartale i perspektyw na kolejny kwartał jasno wskazuje, że przedsiębiorstwa nie tylko w coraz mniejszym stopniu planują podwyższanie płac pracowników, ale też nie zamierzają wykorzystywać płac jako środka przyciągania pracowników. Na rynku pracodawcy przestrzeń dla wzrostu płac jest niewielka.Pomijając lutową anomalię, która wynikała z nietypowych efektów bazowych, jest to siedemnasty z kolei miesiąc z bliską zera lub ujemną dynamiką płac realnych. Wobec umiarkowanych spadków zatrudnienia oznacza to, że w marcu nominalny fundusz płac wzrósł o zaledwie 0,7 proc., a w ujęciu realnym spadł o 0,3 proc.. Baza dochodowa dla konsumpcji jest utrzymywana wyłącznie dzięki świadczeniom społecznym i emerytalnym, które – w przeciwieństwie do płac – nie reagują na słabość koniunktury.Reakcja rynkowa była niewielka. Stawki na krzywej obniżyły się o 1-2pb. - Nie sądzimy, że dane o rynku pracy będą katalizatorem zmian poglądów w łonie Rady Polityki Pieniężnej. Natomiast taki potencjał ma wcześniej opublikowany raport o koniunkturze NBP, który jest istotnym elementem oceny stanu koniunktury – mówi Marcin Mazurek. Odbicia gospodarczego nie ma, inflacja spada (nie przez efekty bazowe lecz przez silny proces dezinflacji). Są to warunki dogodne do wznowienia cyklu obniżek stóp procentowych. Już w maju możemy się spodziewać zapowiedzi zmian w polityce pieniężnej (ryzyko obniżki też jest niezerowe, choć niskie – Rada mogłaby się uwikłać w kolejny problem komunikacyjny), a czerwiec jest dogodnym momentem na rozpoczęcie kolejnego mini-cyklu. 50 punktowa obniżka w marcu kupiła czas na obserwację gospodarki. Uważamy, że być może proces ten trwał zbyt długo i RPP będzie musiała nieco nadgonić – stąd też wznowienie obniżek od 50pb jest bardzo prawdopodobne. - Uważamy, że RPP jest w stanie obniżyć stopy jeszcze o 50-75 punktów podsumowuje Ernest Pytlarczyk.