Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw spadło w kwietniu o 11tys. osób, co przełożyło się na dynamikę roczną zatrudnienia rzędu -1,0 proc. (nasza prognoza -0,7 proc., konsensus rynkowy -0,9 proc.). - Należy przyznać, że to bardzo słaby wynik jak na kwiecień, tym bardziej że nasza prognoza odzwierciedlała możliwość przesunięć sezonowych w zatrudnieniu w związku z przedłużającą się w marcu zimą – efekt nie nastąpił, co potwierdza ponury obraz koniunktury gospodarczej w Polsce – ocenia Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku. Spadki zatrudnienia na rynku pracy są być może mniejsze w skali niż w 2008-2009 roku, lecz zdecydowanie bardziej rozciągnięte w czasie (obecne spadki trwają już 20 miesiąc z rzędu, w latach 2009-2009 zamknęły się w około 15 miesiącach). Natura dostosowań na rynku pracy sugeruje, że firmy robią co mogą, aby balansować pomiędzy wynikiem finansowym a zmniejszeniem rotacji załogi, jednak konieczność redukcji personelu jest w coraz większym stopniu koniecznością, gdy odbicie gospodarcze się oddala. Okazuje się, że pewne przesłanki zmiany trendu na wskaźnikach koniunktury były złudne, a na stabilizację zatrudnienia przyjdzie nam poczekać jeszcze co najmniej kilka miesięcy. Płace w ujęciu rocznym wzrosły o 3,0 proc., nieco powyżej konsensusu i prognozy BRE (obydwa po 2,2 proc.). Jak co miesiąc, brak danych sektorowych uniemożliwia dyskusję na temat przyczyn takiego zaskoczenia. Wzrost dynamiki płac można częściowo tłumaczyć korzystną różnicą dni roboczych, jak i odreagowaniem aktywności w niektórych sektorach (przemysł i budownictwo) po przedłużającej się zimie. W przypadku sektora przemysłowego byłoby to zgodne z zaskakująco dobrymi wynikami sektora motoryzacyjnego, które skłoniły nas do rewizji w górę prognozy produkcji przemysłowej, ale niezgodne z negatywnym zaskoczeniem w danych o zatrudnieniu. Jest również możliwe, że za zaskoczenie odpowiadały w całości trudne do przewidzenia efekty wypłat premii w którymś z sektorów (Telekomunikacja? Górnictwo?). Niezależnie od tego, jakie czynniki tutaj oddziaływały, trzyprocentowy wzrost wynagrodzeń pozostaje poniżej takiego, który uzasadniałby obawy na temat wzrostu presji płacowej.Fundusz płac w ujęciu nominalnym wzrósł o 2 proc., a realnie – o 1,2 proc.. Jeżeli pominiemy jednorazowe efekty związane z przesuwaniem premii przed wejściem w życie podwyżki składki rentowej na początku poprzedniego roku, okaże się, że jest to najsilniejszy realny wzrost funduszu wynagrodzeń od grudnia 2011 roku. Co więcej, jest to wzrost, który dokonał się przy spadającej ścieżce zatrudnienia. Statystyczne efekty spadającej inflacji są więc potężne. Dalsze przyspieszenie dynamiki funduszu wynagrodzeń w powiązaniu ze stabilnością nominalnych emerytur i świadczeń społecznych sprawia, że dynamika dochodów ludności najprawdopodobniej przyspieszy w II kwartale po raz trzeci z rzędu, sięgają 2 proc. r/r. Wspiera to nasz scenariusz odbicia konsumpcji prywatnej dzięki wyhamowaniu wzrostów cen, zwłaszcza w kategoriach niezależnych od słabości krajowego popytu konsumpcyjnego (pozytywny szok podażowy).Po publikacji krótki koniec krzywej (kontrakty FRA) pozostał stabilny. Wyprzedaż obligacji (szczególnie dłuższych) była natomiast kontynuowana. – Naszym zdaniem opublikowane dane sugerują utrzymanie bardzo słabej koniunktury gospodarczej w Polsce, gdyż przedłużająca się słabość rynku pracy przekłada się na ryzyko bardzo niskiego wzrostu konsumpcji i pogłębienia spadków inwestycji prywatnych. W takich warunkach podtrzymujemy, że w czerwcu RPP zdecyduje się na obniżkę stóp procentowych o 25bp i prawdopodobnie ten ruch powtórzy się także w lipcu, gdyż dalsze czekanie na jeszcze większą dywergencję danych realnych z rzeczywistością nie ma sensu. Poranny wywiad z Jerzym Hausnerem tylko prawdopodobieństwo takiego ruchy zwiększa – podsumowuje Ernest Pytlarczyk.